21.11.08


















tricky


Największy przyjaciel, pan cierniem toczonego serca,
zaklinacz przestrzeni między skinieniem a odejściem;
Głos jego pustą nocą wiruje jak szerszeń,
który zabłądził z zaświata
i otacza zamglony wzrok nimbem przywołań, tchów, sensem,
lub samym tylko dźwiękiem.

On przeszedł ze mną przez bagna w Maltaverne aż do drewnianej grobli,
gdzie jedliśmy anafranil i czekoladę tak gorzką, że pociemniały nam
usta. Spijaliśmy gorycz ze swoich snów. Mocno. Do bólu...

Potem ja opalałam się na brzegu i patrzyłam, jak on
pływa w sino-arbuzowym jeziorze. Dym w jego gardle...
Tak, wiedzieliśmy, że są rzeczy ważniejsze w życiu.

Dziś w chorej świątyni prawej strony wołam jego imię -
- głuchy pogłos.
Przykładam wspomnienie mszalnej, bagiennej miłości
do tych, co odeszli,
i do jego ciemnej zastygłej twarzy z niemym konturem ust...
Mój przyjaciel, pan największej światłości otoczonej przez mrok

x

X

Archiwum bloga